Kliknij tutaj --> ⚾ logo dzielnicy nigdy sie nie poddawaj tekst
Klauduśka:D Aforyzm. nigdy się nie poddawaj bo może akurat jesteś już bardzo blisko celu ale w ostatnim momencie odpuścisz i cały wysiłek pójdzie na marne. Jeju jakbys pisalas o mnie. slowo w slowo doslownie. I wlasnie ja tak nie potrafie odpuscic.
Motywacja trening 1Muzyka:Kill la kill-Don't loose your wayTrybut dla:Shuzo Matsuokahttps://www.youtube.com/watch?v=RFF4HvMONaYWięcej filmów na stuba.pl
Interaktywna wersja piosenki dostępna jest tutaj: https://www.remikaraoke.com/sing/kombii-nigdy-nie-poddawaj-sieSprawdź też inne dostępne piosenki na portalu
Tekst; Historia; nigdy sie nie poddawaj nigdy sie nie poddawaj. nigdy sie nie poddawaj. 0 /5000 Z języków takich jak:-Na język:-Wyniki (esperanto) 1
Ja swoją mam opinię zdradzę jeśli jej nie wiecie Jak Bóg się w końcu wkurwi całą ziemię w tech rozmiecie Za to, że zgwałcono dziecię, za to, że ucięto głowę Za to, że syn okradł matkę, że brat brata zabił nożem Że masowo społeczeństwo chemią rodacy traktują Się nie szanują ktoś ma więcej domów w mordę plują
Recherche Site De Rencontre Gratuit Badoo. Występuje także w Nie mamy jeszcze żadnego albumu z tym utworem. Wyświetl wszystkie albumy dla tego wykonawcy Występuje także w Nie mamy jeszcze żadnego albumu z tym utworem. Wyświetl wszystkie albumy dla tego wykonawcy Nie chcesz oglądać reklam? Ulepsz teraz Zewnętrzne linki Apple Music Nie chcesz oglądać reklam? Ulepsz teraz Shoutbox Javascript jest wymagany do wyświetlania wiadomości na tej stronie. Przejdź prosto do strony wiadomości O tym wykonwacy Obrazy wykonawcy Logo Dzielnicy 136 słuchaczy Powiązane tagi raphip-hopunderground Czy znasz jakieś podstawowe informacje o tym wykonawcy? Rozpocznij wiki Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy DDK RPK 6 276 słuchaczy zdr 2 019 słuchaczy Lukasyno 6 375 słuchaczy Dixon37 8 590 słuchaczy Szajka 1 002 słuchaczy Dudek P56 5 630 słuchaczy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców
Wiesz jak to jest, w życiu bywa przejebane, Ile razy dobrze chciałem, ile razy dałem plamę, Ile razy w życiu upadałem i wstawałem, Życie dobry nauczyciel, widzę więcej niż widziałem, I pamiętaj ziomek, ja się jeszcze nie poddałem, Idę w życiu własną drogą, którą sam sobie wybrałem, Pierdolisz głupoty, ja pierdolę twoje zdanie, Wszystko robię naturalnie, bez pośpiechu, nienachalnie, Popatrz co się dzieje, człowiek traci swą nadzieję, Mówię nigdy się nie poddam, bo ta wiara jak zbawienie, Nigdy się nie poddam, ale wiecie jak to co dnia, Każdy popełnia tu błędy i znajduje się w kłopotach, Kiedy jest chujowo, wtedy modlisz się do Boga, Kiedy wszystko dobrze idzie, wtedy ważniejsza jest flota, Popatrz na to życie na trzeźwo, nie na prochach, Tylko nie mów, że pierdolę, wychowałem się na blokach! Życie nie sielanka, masz deser do śniadanka to się ciesz, Bo małolat o poranku do śniadania ma już stres, Jak coś zjeść, czy zarobić, na śmierć się nie zagłodzić, Coś ukraść przecież musi, to nie fikcja, Oczywiście, co, łapie go jebana policja, Gdzie sprawiedliwość, sens w obietnicach rządowego mistrza, Wiadomości, zgliszcza, ciągłe kataklizmy, Gdyby nie sos na lewiźnie to nie żylibyśmy, Bezrobocie sięga granic, oni mówią nam bez panik, Jednocześnie wpierdalają społeczeństwo w biedy stajnie, Ładnie, dziś skrajnie się nie poddawaj bratku, Pomyśl sobie: Puerto Rico, a my na pięknym statku, W otchłani tego syfu, gdzie na co dzień częsty smutek, Państwem rządzą marionetki i to jest kryzysu skutek, Nigdy się nie poddawaj, razem z braćmi sztywna sztama, Z fartem dobre mordeczki Logo Dzielni, szczęścia dawaj! Nigdy się nie poddawaj, nigdy bliskich nie zdradzaj, Zawsze pozostań sobą, szatę wzbogacaj ozdobą, Miłość, wiara, walka, szacunkiem bliskich się zdobimy, Tych co nam zabrali, wspomniemy i pomścimy, W tym mieście śmierć za młodu nie jest ludziom obca, Coraz więcej dusz do nieba odlatuje nam od ostrza, To Kraków, to Polska, orient 24 na dobę, Życie nie sielanka, ty pamiętaj o tym, ziomek! Nigdy się nie poddam, teraz w hardkorowej kwestii, Bo mam dziś o co walczyć, więc naprawdę, ziomek, wierz mi, To kilka prywatnych kwestii, więc nie będę wam przybliżał wszystkiego po kolei, Mogę tylko wam pożyczyć byście do celu dobrnęli cało i zdrowo, Chociaż nie jest kolorowo, globalny kryzys, a ty jak Syzyf zadupcasz, W weekendy ratuje wódka i rośnie twój dług tak, znów na kredo luta, Tak ci mija życie z głupa w samym centrum Europy, Gdzie powinno być tak pięknie, jednak wciąż brakuje floty, Ludziom też się pojebało, uczuć ciągle jest za mało, Słowa od najbliższych ranią nawet te najtwardsze serca, Jednak mocno wierzę w to, że się wszystko poukłada, Że przetrwa moja rodzina, że przetrwa BZK banda, Chociaż czasem myśli czarne ogarniają moją głowę, To nie pytam jak tu żyć tylko dalej robię swoje! Życie jest przelotne, musisz bawić się, bo je przegapisz, Nigdy nie poddawaj się, do celu dąż, a trafisz, Przecież nie może być tak, że przegapisz swoją szansę, Cele rozmyślaj rozważnie, stawiaj kroki swe uważnie, A teraz tak na poważnie pomyśl ile już stracone, Przez brak motywacji wiele marzeń zostało skreślone, Każdy wybrał swoją stronę i to jest mu pochwalone, Że kierował się nie czyimś złotem, ale swoim słowem, A Azory moim domem, tutaj żyję, tutaj mieszkam, Chociaż sytuacja ciężka, nikt nie podda się, sam wiesz jak, Kiedy coś się nie układa, przyjaźń ogarnęła zdrada, Czasem bycie aż za dobrym w dłuższym czasie nie pomaga, Buduj swój fundament, wkładaj w to więcej niż wysiłek, Kieruj się głosem serca, ta intencja to potwierdza, Nigdy nie zapomnę miejsca, gdzie znajduje się ma twierdza, Tych co chcą przeszkodzić i wejść w drogę niech ogarnie nędza! Nigdy się nie poddawaj, nigdy bliskich nie zdradzaj, Zawsze pozostań sobą, szatę wzbogacaj ozdobą, Miłość, wiara, walka, szacunkiem bliskich się zdobimy, Tych co nam zabrali, wspomniemy i pomścimy, W tym mieście śmierć za młodu nie jest ludziom obca, Coraz więcej dusz do nieba odlatuje nam od ostrza, To Kraków, to Polska, orient 24 na dobę, Życie nie sielanka, ty pamiętaj o tym, ziomek! Wiem, to wkurwia kiedy coś nie wychodzi, Możesz zacisnąć zęby lub tym pierdolnąć i skończyć, Lecz czy o to ci chodzi, żeby odpuścić, Dopuścić do sytuacji, ogon pokornie kulić, Kto będzie się cieszyć z takiego stanu rzeczy, Na pewno nie ty, ja, oni, dobrym ludziom się źle nie życzy, Nie ma skutków bez przyczyn, niby taka prawda, Ale przecież żeby wyczyn stał się faktem, nie poszedł na marne, Wszystko jest w twoich rękach, bracie, i w twoich, siostro, Nieważne czy to talent czy szlifowane rzemiosło, Liczysz na siebie Polsko, w jakiej żyć nam dane, Miejski tandem, mówiąc slangiem chuja macie, nie Irlandię, Ja maczam pióro w tuszu, atramentem kreślę kartkę, Wersy jak strzały z kuszy, centralnie w środek tarczy, To miejski busz, ty tu kamufluj się sprawnie, I nie poddawaj się, twój trud nie pójdzie na marne! Czasem życie jest jak dramat, Pewien chłopak się załamał i od rana bunkruje się po bramach, Martwi się jego mama i popada w czarną rozpacz, Kiedy już trzeci dzień nie ma w domu jej chłopca, Wychowuje go bez ojca, wraz ze starszym bratem, Młody to czarna owca, za to brachom jest przykładem, Świetnie daje sobie radę, mnóstwo wpadek zaliczył nasz bohater, Biegał na co dzień z tematem, na chatę wpadło AT, Teraz wygląda za kratę, moja rada nigdy się nie poddawaj Jeszcze nie wszystko stracone, do góry głowa ziomek, Gardę wysoko unieś, będzie dobrze rozumiesz? Nigdy nie zapominaj, Niech każde zobowiązanie ma odzwierciedlenie w czynach, Bóg, zasady i rodzina, wiara to moja siła, którą będę szedł do celu, I nic mnie nie zatrzyma, jedynie trumna lub kryminał, Tylko od ciebie zależy jaki tej drogi finał, Dotrą do mety nieliczni, nie ten co się napinał, To azorska jest ulica i nikt tu nie jest święty, Panie spraw by moi ludzie spokojne życie wiedli, Niech cię we mgle prowadzi prosty rap polskich osiedli, Bratek, na uwadze miej byś się zbytnio nie zakręcił, W podejmowanych ruchach za bardzo nie zapędził, Bo jak stara prawda twierdzi, Pewnych spraw lekceważenie może prowadzić do śmierci, Co się stało nie odkręcisz, pokój tym, którzy odeszli, A my nieśmiertelna pamięć, ze swoimi ramię w ramię, Po upadku każdym wstanę, a o swoje będę walczył tyle ile mi pisane! Nigdy się nie poddawaj, nigdy bliskich nie zdradzaj, Zawsze pozostań sobą, szatę wzbogacaj ozdobą, Miłość, wiara, walka, szacunkiem bliskich się zdobimy, Tych co nam zabrali, wspomniemy i pomścimy, W tym mieście śmierć za młodu nie jest ludziom obca, Coraz więcej dusz do nieba odlatuje nam od ostrza, To Kraków, to Polska, orient 24 na dobę, Życie nie sielanka, ty pamiętaj o tym, ziomek!
Widok (14 lat temu) 5 marca 2008 o 16:10 Chciałabym bardzo dzielić z Wami radości poczatków ciąży, II kreseczek, pierwszych ruchów no i oczywiście samego dziecka ... ale nie jest mi to dane ... nie możemy mieć dzieci ... znaczy ja mogę ale mąż niestety nie, wiemy napewno, że nie pozostaje nam nic innego jak in vitro i to w tej najbardziej skomplikowanej wersji...tak abrdzo bym chciała i tak bardzo się boję :( ... nie wiem czy kiedykolwiek dane nam będzie posiadać własne dzieci :( Czy któras z Was też była w takiej sytuacji? 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 16:51 Czy bycie rodzicami adopcyjnymi nie wchodzi w grę? Pozdrawiam, wiesia 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 17:06 Nie myślałam o tym, chciałabym mieć własne dziecko...po prostu nie oswoiłam sie jeszcze z tym wszystkim i nie chce narazie myśleć o adpocji to za trudne dla mnie, dla nas... :( 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 17:44 pomyślcie też o tym, że in vitro nie zawsze udaje się za pierwszym razem, pary starają się nawet po kilka, kilkanaście razy! Osobiście znam małżeństwo, którym udało się zajść w ciążę za trzecim razem... 0 0 (14 lat temu) 5 marca 2008 o 23:23 Znajomi mojej siostry też starali sie przez in vitro i im udało sie za pierwszym razem i będą mieć 3-jaczki :). Fakt, że jest to bardzo kosztowna metoda i niezawsze udaje sie za pierwszym razem. Życzę szczęścia. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:05 a rozważaliście wstrzyknięcie nasienia dawcy? jeśli ty możesz mieć dzieci, to nie potrzebne jest in vitro, tylko nasienie ... nie znam przyczyny niepłodności twojego męża, ale jeśli jets to za mała ilość albo nieruchliwośc albo brak plemników to czy rozważaliście opcję udania się do banku spermy po nasienie? fakt nie będzi eto dziecko twojego męża, więc to może być główna trudnośc, w każdym razie, skoro ty jetses zdrowa, to nie trzeba rozważać in vitro czy adopcji ...papilio1@ 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:35 nie możesz sie poddawać ja jestem po in vitro udało sie za pierwszym razem. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 09:52 Nie poddawaj się - jeżeli in vitro to jedyna szansa to wykorzystaj ją. Na pewno się uda. Wg mnie trzeba wykorzystać każdą możliwość, żeby mieć własne dzieci. Adopcja to dla mnie ostateczność, chociaż wątpię czy bym się na nią zdecydowała... Nam się udało za pierwszym podejściem do in vitro :-) Dzięki Invikcie będziemy mieli bliźniaki. Radzę poczytać wątek invictowy na forum 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:20 ja zdecydowałabym się na adopcję - znam już parę rodzin, które wzięły do adopcji niemowlaczki - naprawdę kocha się jak swoje ! Myślę, czy samej nie wsiąść takiego biednego Niuńka do siebie, wspaniała sprawa uchronić chociaż jednego malucha przed poczuciem odrzucenia... zobaczymy 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:28 Jak ja lubię takie odpowiedzi - pewnie Tobie udało się za pierwszym razem? Łatwo tak mówić jak się nie ma problemów i można mieć własne dzieci bez zachodu. wydaje mi się ,że każda kobieta pragnie mieć własne dziecko i chce wykorzystać każdą szansę. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:51 Właśnie... ciągle tylko MIEĆ i MIEĆ dzieci. A Rodzicem wypada BYĆ. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:39 Niestety na IUI mamy za malo żołnierzyków, natomiast mąż ma oczywiście żywe i dobre plemniki ale jest ich mniej niz 1%...leczymy się w Invikcie i tak bardzo chciałabym, żeby nam tam pomogli....jednak wiadomo nie zawsze udaje się za pierwszym razem a i koszt nie jest mały bo jednaorazowo ok 10 tys...heh mam mętlik w głowie... Owszem adoptować dziecko można ale do tego też trzeba dojrzeć i to oboje z nas, trzeba też chcieć, wiem, że jest wiele maluszków, które pokochałabym jak własne i dałabym możliwość na nowe, spokojne i dobre życie....ale nie jestem w stanie narazie się do tego przekonać, nie sądziłam nigdy że problem bezpłodności dotknie akurat nas, więc psychicznie jestem jeszcze w sporej rozterce :( 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:41 przepraszam za poniższy post ... :(papilio1@ 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:29 ej, ja nie rozumiem ... przecież ta dziewczyna może mieć dzieci !! dlaczego ma się decydowac na adopcję, skoro może mieć własne !!!!!!!!!!! wiecie co? tak sobie teraz pomyślałam, że ten wątek to jakaś prowokacja ...papilio1@ 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:43 Tokio rozumiem ze forum jest dostępne jedynie dla osób, którym sie udało a nie dla tych co mają problemy skoro uważasz że to prowokacja!!! Mam problem bezpłodności i nie bardzo mam jak, gdzie i z kim o tym porozmawiać i usłyszeć, że innym też się udało, więc piszę tu i proszę tego za żadną prowokacje nie uważać!! 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 10:59 Ula ... wiele jest prowokacji na forum, jużkika razy się spotkałam z czymś takim, podnosi się ciśnienie rozmawiających, dziewczyny dwoja się i troją by pomóc biednej dziewczynie, w grę wchodzi empatia, współczucie, a potem się okazuje, ze to jedna wielka lipa, dlatego, po przeczytaniu twojego poprzedniego postu ... przeprosiłam cię za moje podejrzeniapapilio1@ 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:18 Dziekuję, pisałyśmy w tym samym miej więcej czasie i nie zdążyłam doczytać. Zapewniam że prowokacji tu nie ma. A ciutk zrozumienia, oparcia i pocieszenia jest jak najbardziej wskazana... Kobieta, która bardzo pragnie dziecka a nie może go urodzić popada w stany, które nie są dla nikogo dobre, wiec muszę się pozbierać, wziąć w garść...słowa, że komuś się powiodło in vitro naprawdę podnoszą na duchu... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:25 ja nie przechodziłam in-vitro, ale byłam w INVICCIE, która już po 3 miesiącach leczenia nam pomogła. Mamy ukochaną córeczkę i w wierzę, że prace nad rodzeństwem dla niej obejdą się bez współpracy z Invictą i wspaniałym lekarzem dr Śliwińskim. Dla pocieszenia Ciebie, moje 2 koleżanki podchodziły do in-vitro, jedna za pierwszym razem dostała od razu bliźniaki - urodziła w styczniu tego roku, druga również za pierwszym razem, ma 3 letniego nie trać nadziei, będzie dobrze i pamiętaj wiara czyni cuda!!! 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:36 Ulu - moja wypowiedź, była wyrażeniem moich pragnień, mojego stanowiska i tego, co my planujemy. Forum jest od wypowiadania swojego zdania, co nie znaczy, że miałam zamiar coś Tobie narzucić! Ewentualnie zachęcić ;-P A do Forumki, która miała potrzebę ataku - noszę ciążę zagrożoną, zadowolona? Mimo szczęścia z powodu ciąży i tak naprawdę, uważam adopcję za świetną sprawę! Polecam też odszukać w necie reportaż "Karzełkowo" - o wspaniałej rodzinie,która zdecydowała się na adopcję. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 11:54 Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie osoby, które walczą o dziecko wiele lat. Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie "jestem rodzicem". Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:26 Slonko - spokojnie... co się denerwujesz? ;-) Nie wiem, czy atakowanie coś da Rozumiesz to, że to jest forum i każdy mówi coś od siebie? I nie znaczy to, że Ula,która założyła wątek musi mnie słuchać. A odpowiadając na wątpliwość, abym swoim rozumkiem mogła chociaż minimum cierpienia związanego z niepłodnością ogarnąć - Wyżej napisałam, mam sporo przypadków dookoła, kiedy rodzina adoptowała dziecko - z jedną psiapsiółką prawie przechodziłyśmy to razem. Wiadomo, że nie ja czułam to co ona, ale dużo mi dawało bycie z nią - najpierw w cierpieniu bezpłodności, w 10 letnim zmaganiu się z nadzieją, łzami, leczeniem- a potem w radości przyjmowania (adoptowanego) maleństwa! Naprawdę doświadczenie ciekawe. I jej słowa po pierwszej Wigili "nie wyobrażam sobie, jak akurat tego konkretnego dziecka mogło wcześniej z nami nie być" A niestety problem z zajściem w ciążę dotyka nas coraz bardziej! Więc masa młodych kumpelek ma problemy zdrowotne i wiadomo, przeżywa się to z nimi. Przynajmniej mnie to bardzo dotyka i podziwiam kawał świetnej roboty, jaką podejmują dziewczyny, od walki o zdrowie, po walkę o nadzieję... Chyba tyle, nie ma co dalej siać fermentu. Pozdrawiam 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:44 Denerwuje mnie tylko takie gadanie osób, które nie mają problemów - nie możecie mieć dzieci (być rodzicami - to dla wiesi) to adoptujcie dziecko. To nie takie proste. Do takiej decyzji trzeba dużo czasu i przemyśleń. Nie wszystkich na nią stać. Również pozdrawiam. 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:46 chciałam tylko zauważyć, ze Wiesia zadała tylko pytanie czy nie wchodzi w grę adopcja...o co takie wielkie halo nagle się zrobiło?? czy ona im kazała adoptowac?? 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 12:49 O tym właśnie pisałam - nie zrozumieją tego osoby, którym udało się za pierwszym podejściem :-( 0 0 konto usunięte (14 lat temu) 6 marca 2008 o 13:11 A potem Wiesia przywaliła słynnym tekstem o "maniu" dziecka :) Też mnie takie gadanie drażni. Właśnie w związku z tym, że chcę być rodzicem swojego dziecka a nie mieć jakiekolwiek dziecko, raczej nigdy na adopcję się nie zdecyduję. Ale niektórym trudno to zrozumieć... Możesz mieć dziecko alkoholiczki, gwałciciela, narkomanki, wykolejonej rodziny? Ale sztuki się zgadzają? To czego narzekasz, babo? 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 13:26 Dzięki Agatha, chociaż Ty rozumiesz o co mi chodzi. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 14:34 Slonko12 ja ciebie rozumiem bardzo dobrze, jak juz pisałam wyżej nie jestem gotowa na adopcje i jest to bardzo trudny temat, praktycznie nie rozważam go wogóle, cały czas jeszcze mam nadzieje, że jakims cudem nam sie uda...poza tym musimy do tego oboje być gotowi... Mówienie o adopcji na wstępie, to tak jak np radzenie nam przez inne osoby, że "macie jeszcze przeciez czas na dziecko" "oj a z czym wy sie spieszycie" z tym ze niestety jak ktos ma problem z plodnościa to tym bardziej chciałby tego dziecka i nie jest w stanie odłozyc tego na później...bo później może byc tym bardziej za późno... 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 15:53 3mam kciuki, próbujcie i wierzcie że wszytsko bedzie dobrze:) Powodzenia:) ; 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 19:26 Ula11....jesteśmy w takiej sytuacji jak Wy;-( My również z mężem chodzimy do gdańskiej Invicty i niestety mamy problem z nasieniem męża, ma tragicznie mało plemników i prawdopodobnie jedyna szansą dla nas będzie in vitro.... Ale walczymy nadal............ Jesteśmy po 2 badaniach nasienia, drugie ciut lepsze ale wciąż bardzo fatalnie, za miesiąc kolejne do powtórzenia........ W dodatku i ja mam problemy z owulacją;-( Jak chcesz to napisz na emaila;-) 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 19:30 i bardzo dobrze, że powstają takie wątki...... Nas - starających sie z problemami i marzących o dziecku- jest naprawdę mnóstwo i mam nadzieje, że kiedyś zasilimy szeregi mamusiowe;-)))))))))) Ula11...polecam fajną stronkę można sie tam dowiedzieć;-) A jak chcesz pogadać...to wysłałam Ci emailika;-) trzymaj się;-) 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 20:52 ula, moja kuzynka jeździła do jakiejś kliniki do Białegostoku na wszystkie badania przed in vitro. I teraz w styczniu za pierwszym razem zapłodnienie się udało. Mam nadzieję, że Wam też się uda :-) Jak rok temu trafiłam do ginka i powiedziałam, że juz bardzo bysmy chcieli miec dziecko powiedział, że leczenie może potrwać nawet do 5 lat. Po zrobieniu podstawowych badań i braniu przez pół roku tabletek w grudniu udało się :-) ale przyznam, ze mysli były różne. Cały czas prowadziłam kalendarzyk itp. a w grudniu byłam juz wkurzona i nic nie wpisywałam i nagle patrze w Sylwestra a tu dwie kreseczki ... nie wierzyłam. Życze Ci z całego serca tych dwóch kreseczek. trzymam za was kciuki, napewno bedziecie cudownymi rodzicami :-) 0 0 ~ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:12 Anulka spróbuj na tego maila ula1104@ bo nic nie dostałam 0 0 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 20:50 Slonko12 napisał(a): > Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji > jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie > osoby, które walczą o dziecko wiele lat. Ale skąd możesz wiedzieć co będzie za kilka lat? Czy jedna ciąża to szczyt marzeń np. Tysioli? Może w kolejną nie będzie mogła zajść... i też będzie "walczyć"? Nie wiem, świat się nie kończy na jednym dziecku (czy dziesięciorgu... przynajmniej mój). I z podobnych powodów nie kończy się na dziecku z tych samych genów co my. Adopcja to odpowiedź na potrzeby wielu ludzi... Propozycja godna polecenia. > Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie > "jestem rodzicem". A mów sobie jak chcesz... różnica jest zasadnicza. Dziecko adoptowane, czy potomek, to zawsze odrębny byt. Tak samo jak mąż czy żona nie są własnością. Warto o tym pamiętać, mimo że język polski jest ubogi w sformuowania opisujące relację z członkami rodziny, a pozbawione zabarwienia "własnościowego". Widać w kulturze polskiej, formy własnościowe w rodzinie są bardziej ugruntowane ;-) Mnie to daje do myślenia... zresztą szczególnie w nawiązaniu do wyścigu o dziecko za wszelką cenę. > Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in > vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... Przetłumaczyć to możesz dziecku ;-) Ale wątpię, że z takim bojowo-zaczepnym nastawieniem osiągniesz sukces. A może raczej spójrz z innej strony? To Ty wrzucasz w "wirtualne usta" wypowiadających się tutaj, zdania które nigdy nie padły... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 21:40 wiesia napisał(a): > Slonko12 napisał(a): > > > Nie, nie zadowolona. Tylko takie doradzanie od razu adopcji > > jest wg mnie nie na miejscu. Nawet nie wiesz co czują takie > > osoby, które walczą o dziecko wiele lat. > Ale skąd możesz wiedzieć co będzie za kilka lat? Czy jedna > ciąża to szczyt marzeń np. Tysioli? Może w kolejną nie będzie > mogła zajść... i też będzie "walczyć"? I co? Wtedy też doradzisz jej od razu adopcję jako lek na wszystkie problemy? Dla niektórych nawet ta jedna ciąża to szczyt marzeń. Ale co Ty o tym wiesz skoro masz w planach dziesięcioro dzieci... > > Do wiesi - co za różnica - chyba mówi się "mam dziecko" a nie > > "jestem rodzicem". > A mów sobie jak chcesz... różnica jest zasadnicza. Dziecko > adoptowane, czy potomek, to zawsze odrębny byt. Tak samo jak > mąż czy żona nie są własnością. Warto o tym pamiętać, mimo że > język polski jest ubogi w sformuowania opisujące relację z > członkami rodziny, a pozbawione zabarwienia "własnościowego". > Widać w kulturze polskiej, formy własnościowe w rodzinie są > bardziej ugruntowane ;-) > Mnie to daje do myślenia... zresztą szczególnie w nawiązaniu do > wyścigu o dziecko za wszelką cenę. Nie rozumiem o co Ci chodzi z tą własnością. To źle, że mówi się "mam dziecko"???? Jak Ty będziesz mówić/mówisz o swoim dziecku? > > Ale Ty jesteś pewnie z tych, co uważają in > > vitro za grzech i nic nie można im przetłumaczyć. Ech... > Przetłumaczyć to możesz dziecku ;-) Ale wątpię, że z takim > bojowo-zaczepnym nastawieniem osiągniesz sukces. > A może raczej spójrz z innej strony? To Ty wrzucasz w > "wirtualne usta" wypowiadających się tutaj, zdania które nigdy > nie padły... Nikomu nic nie wrzucam - napisałam "pewnie" a nie "na pewno". Czytaj ze zrozumieniem. 0 0 ~anulka28 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:17 Ula, wysłałam raz jeszcze..... Mam nadzieję, ze dojdzie;-) Trzymaj się cieplutko!! 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:21 Slonko nie unoś się tak i nie denerwuj :), każdy ma przecież prawo do własnego zdania w tym temacie i ja się na nikogo z tego powodu nie obrażam, wręcz przeciwnie, ciesze się, że ktoś chce ze mną o tym porozmawiać...niekoniecznie musze się z tym rozmówcą zgadzać przeciez a każda forma pomocy, czyli rady i propozycje co do sytuacji mile widziane... Wiesiu cenię cię za twoje wypowiedzi (ja się tu nie udzielam ale czytam) i przyjmuje każde słowo, tak więc z góry dziekuję... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:30 Ula - życzę Ci siły i powodzenia w staraniach o dziecko. Wiem przez co przechodzisz, bo ja też niedawno to przerabiałam i naprawdę miałam już dość tych wspaniałych rad. Trzymam kciuki za powodzenie :-) 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 6 marca 2008 o 22:32 Slonko bardzo sie ciesze ze tobie sie udalo, to bardzo optymistyczne co piszesz, dzieki tobie widze gdzies tam swiatełko w tunelu. Mam nadzieje ze jednak dane nam bedzie utulic kiedys w ramionach wlasne dziecko :) 0 0 (14 lat temu) 7 marca 2008 o 08:19 ja też wiem jak to jest gdy się chce, ale nie może, tzn. my niby obydwoje jesteśmy zdrowi, teraz w marcu tylko czeka mnie sprawdzenie drożności jajowodów, ale wciąż nie jestem w ciąży; czasem sobie myśle i pewnie grzesze, że wolałabym być chora i wiedzieć dlczego nie jestem w ciąży, żeby się konkretnie leczyć, ale coś robić a tak nic; pytałam was tu kiedyś o in vitro, tak to ostateczność ale co czekać na naturę czy coś robić zwłaszcza gdy latka lecą; rozmawiałam z mężem ostatnio o adopcji, czy byłby gotowy na to, ale on narazie chyba nie chciałby, ja bym potrafiła pokochać biologicznie nie swoje dziecko, przecież tak wiele potrzebuje domu i kochających rodziców, facetom to trudniej przychodzi, ja osobiście np. na 100% nie chciałabym takiej opcji, że biorę nasienie od kogoś albo na odwrót; sama nie wiem co mamy teraz robić; na tej wizycie w marcu porozmawiamy o czymś konkretnym z naszym lekarzem; dziewczyny nie ma co się tutaj wyżywać czy niepotrzebnie przygadywać, to bardzo trudny temat i każda z nas ma do tego inne podejście; życzę wam wszystkim i sobie wytrwałości w tych trudnych chwilach, rozumiem smutek jak się bardzo chce, a to się nie udaje... a pragnienie bycia rodzicem jest ogromne; przecię musi nam się to w końcu udać i koniec :) trzymajcie się Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice. Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:06 witam, cieszę się że powstał taki wątek na rodzince - ja sama jetem po II in vitro w Białymstoku - niestety nieudanych, teraz planujemy III już w invikcie, na miejscu. W Białymstoku jest taniej ale jak doliczyc dojazdy noclegi itp to na tew dwie próby wydaliśmy ok 16 tys. a w Invikcie wyjdzie ok 10-12 za jedna, ale moim zdaniem bede spokojniesza ze tym razem jestem u sibie w domciu. Zobaczymy w lipcu jaki bedzie wynik, bedziemy próbowac az sie uda :-( pozdrawiam. 0 0 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:20 opowiem Wam pewna historię... mam znajomych, sa troszeczkę starsi ode mnie...dosyc długo się starali o dziecko i nic...a to on miała złe wyniki a to ona ...stwierdzili że nie ma co czasu tracić i zdecydowali się na in vitro...jeździli do Białegostoku, nie wiem za którym razem się udało ale znajoma urodziła zdrową córeczkę-pełnia szczęścia normalnie i to byłby koniec historii gdyby nie to... że nie dalej jak półtora roku później okazało się że będzie drugie dzieciatko tym razem bez niczyjej pomocy :) 0 0 konto usunięte (14 lat temu) 10 marca 2008 o 16:27 Kiedyś pomiędzy Invictą a Białymstokiem była przepaść... Białystok miał świetne statystyki, a Invicta swoje usilnie próbowała ukrywać :) To był najważniejszy argument za tym, żeby jeździć do Białegostoku. Teraz już Invicta ma bardzo dobre wyniki oraz doświadczonych specjalistów. I nie trzeba nocować w akademiku... Te ceny są jednak coraz bardziej dobijające... Powodzenia! Przed zabiegiem napisz na forum. Jesteśmy sprawdzonymi specjalistkami w trzymaniu kciuków :) 0 0 ~Iga31 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 17:00 Mnie tez nie moze zabraknac na tym watku i bardzo sie ciesze, ze taki powstal... Ja tez jestem w trakcie leczenia w INVIKCIE i rowniez bardzo sobie chwale dr Sliwinskiego, profesjonalizm i podejscie do problemu. Niektorym to moze przeszkadza, ale w tej konkretnej sytuacji bardzo sie ciesze, ze jestem "przypadkiem do wyleczenia", staram sie traktowac kolejne, nie ma co ukrywac, nieprzyjemne badania jako zadania do wykonania. Po prostu niektore dziewczyny musza sie bardziej pomeczyc, zeby miec swoje upragnione malenstwo. Wierze, ze sie uda! Co miesiac przezywam rozczarowanie, ale szybko sie zbieram i daje sobie kopa! :))) Badzcie silne i cierpliwe, jak widac po wypowiedziach moich poprzedniczek, oplaca sie:) Powodzenia! Jezeli chodzi o drazliwy temat adopcji... Oczywiscie jest to sposob na zaspokojenie pragnienia macierzynstwa... Czy bym sie na nia zdecydowala? Nie mam pojecia... Kazda z nas jest troszke egoistka i mimo, ze dzieci nie sa niczyja wlasnoscia, to chcemy je za takie uwazac... Chcemy miec przede wszystkim SWOJE dzieci, wlasne geny i to dotyczy w wiekszosci mezczyzn, ktorym ciezko sie przekonac do adopcji. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 10 marca 2008 o 18:19 Nas cała procedura i leki kosztowały ok. 10 tys. ale wszystko zależy od ilości leków do stymulacji, czy wybierze się np. AH, PGD... W Invikcie chodziłam do dra Czecha, którego mogę z czystym sercem polecić - miły, kompetentny, jednym słowem fachowiec. Podczas przygotowań do in vitro miałam wizyty u doc. Łukaszuka a pobranie i transfer robił dr Śliwiński - obaj też świetni. Życzę powodzenia wszystkim starającym. 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 11 marca 2008 o 07:44 My też chodzimy do dr Sliwinskiego, ja wyniki mam ok, tylko troszke slabiej reaguje na leki, po 24 amp merionalu mialam 9 komórek z czego bylo 6 zarodków. Natomiast problem jest po stronie męża, za tydz bede miala histeroskopie, bo zarodki byly ladne no i trzeba teraz znalezc inna przyczyne tych 2 nieudanych podejsc, immunologia u mnie jest ok, jak histeroskopia nic nie wykaze to juz sama nie wiem :-(. A co to jest AH i PGD? w BS tego nie bylo? W maju na nasza I rocznice slubu fundujemy sobie wyjazd na Krete no a w czerwcu już zaczynamy przygotowania do III próby, już tu na miejscu w Invikcie, zobaczymy jak bedzie, sam embriolog z BS powiedzial ze moze naszym maluszkom lepiej bedzie na innym "podłożu", słyszałam własnie ze invikta ma b. dobre warunki do rozwoju zarodków. 0 0 (14 lat temu) 13 marca 2008 o 19:03 znalazłam taki o to wątek na innym forum - poczytaj, może doda trochę otuchy :) i życze powodzenia... 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 13 marca 2008 o 19:17 Paula - AH to nacięcie otoczki zarodka, żeby mógł się łatwiej zaimplantować. Natomiast PGD to diagnostyka genetyczna zarodków. Wykrywa choroby genetyczne i jest zalecane osobom, które wcześniej doświadczyły np. poronień. Obydwie procedury są dodatkowo płatne. My zdecydowaliśmy się na AH. Dla PGD nie było podstaw, więc nie robiliśmy (bardzo drogie to badanie). Życzę powodzenia w Invikcie. PS. Wczoraj znowu widzieliśmy nasze dwa maluszki na ekranie monitora - każdemu życzę takich widoków. 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 08:19 Marchew-dzieki za linka, poczytam sobie w domku :-)) Slonko 12- gratuluje widoczków. Mo mąz wpadł wczoraj do domku i krzyczy: "Widziałem bociany - w dodatku dwa - wiesz co to znaczy?" Dokładnie chodzi mu o bliźniaki, mówi ze tez ma przeczucie ze jak sie w koncu uda to od razu bedzie dwójka :-) Ty też podchodziłas w Invikcie? Jakie leki brałas? Na jakim protokole? 0 0 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 09:20 no teraz ja sie wypowiem Ja starałam sie z mężem o dziecko 6 lat i niestety ale po badaniach okazało sie że mam bardzo wysoka prolaktynę , której ni w ząb nie dało sie obniżyć na dłużej, potem okazało sie że na lewym jajniku zagnieździł mi sie niechciany obywatel w postaci endometriozy, która usunęłam w końcu. Do tego wszystkiego mąż chodził na badania do In vikty nasienia i były bardzo, bardzo że leczenie męża nie ma sensu bo w dzieciństwie przyjmował sterydy . Przestaliśmy sie starać tak na poważnie bo powiedzieli że tylko zapłodnienie pozaustrojowe da jakieś do dla nas duża kasa więc odłożyliśmy to w czasie. W lutym zeszłego roku usunęli mi endometriozę a w październiku miałam kontrolne USG i co -jestem w co prawda ale jestem . nie poddawajcie się, skoro nam sie udało z takimi wynikami , które nie wróżyły nam naturalnego poczęcia to i wam sie uda. 0 0 ~Ula11 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 10:39 pmagdalena, cieszy mnie twój "przypadek" i bardzo podnosi na duchu, wiem, że jest wiele takich "cudów" które nie miały prawa zostać poczete wg lekarzy przy danych wynikach...wiadomo jednak że jezeli chodzi o własna osobę to chiałoby sie bardzo a jednak ma się chwile zwątpienia...My bedziemy najprawdopodobniej podchodzić do ICSI w sierpniu, bo do tego czasu jeszcze nam lekarz dał czas na naturalsika. 0 0 ~Slonko12 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 10:45 Paula - Tak, podchodziliśmy do in vitro w Invikcie na długim protokole, tzn. najpierw antyki, w międzyczasie decapeptyl a potem stymulacja. Najpierw przyjmowałam fostimon a potem menopur. W naszym przypadku naturalne poczęcie było niemożliwe. Po 3 nieudanych inseminacjach zdecydowaliśmy sie na ICSI. A bociany to może być dobry znak ;-) 0 0 ~paula00 (14 lat temu) 14 marca 2008 o 13:45 Slonko - mam nadzieje ze bedzie to dobry znak Ula - my tez planujemy jakos na wakacje tylko ze to bedzie juz nasze III ICSI, tzn w czerwcu antyki i pewnie lipiec wypadnie transfer 0 0 (14 lat temu) 18 marca 2008 o 11:15 Dzięń dobry Ja konkretnie do Wiesi,. Jestem słabego zdrowia i bardzo chce mniec "własne" dziecko wyjaśniam dlaczego: Genów nie da sie oszukać np. moja mama mówi, że jest we mnie duzo z jej nieżyjącej mamy, nerwowa jestem straszliwie i mam wygląd duży i ociężały. Mi sie marzy, aby moje dziecko było mądre i miało poczucie humoru mojej mamy albo niech juz bedzie rezolutne jak moja teściowa;). Dzieci daja nam nieśmiertelność. Jeżeli dziecko jest niegrzeczne i sobie z nim nie radzimy to zwalamy to na "złe i nienasze" geny. Oczywiscie wiem, że wyda Ci sie to śmieszne. Muszę też przyznać,że draznia mnie takie "katolickie mamy", które w wieku 35 lat maja po 6 dzieci i proponują innej (często zchorowanej i umęczonej kobiecie ) adopcje, bo tyle biednych dzieci czeka. Same rodza "własne" dzieci i nie palą sie do adopcji. W ramach chrzescijańskiego miłosierdzia wystarczy dobrze zobserwować NPR i zamiast rodzic "własne" 7 dziecko zadoptować jakiegoś biednego malucha z FAS. 0 0 do góry
[Intro] Nigdy nie mów nigdy, się nie poddawaj, rób swoje i zbieraj brawa Wiesz, co jest każdy z nas ma pięć minut, w łapie trzymaj mocno i kombinuj [Verse 1] Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej Jak się sypie to rusz dupę, a nie czekaj aż ci ktoś pomoże Po co krzyczeć : ”O Boże”, On i tak cię nie usłyszy W miejskiej dziczy musisz sam na siebie liczyć Żaden wyczyn poddać się bez walki, rzucić rękawice Sam sobie ziomek musisz być kibicem Wejdź na ulice i udowodnij, że jesteś lepszy od szarych przechodni Jak masz problem to podbij, nie odwrócę się na pięcie Masz marzenia, razem z Tobą ich dosięgnę Życie jest piękne, tylko trzeba o nie walczyć Wracaj z tarczą, a nie na tarczy Już naprawdę wystarczy użalania się nad sobą Rusz głową i zacznij wszystko na nowo Przysłuchaj się się tym słowom i walcz o swoje Ja tak robię i do dziś twardo stoję [Hook] Nigdy nie mów nigdy, się nie poddawaj, rób swoje i zbieraj brawa Wiesz, co jest każdy z nas ma pięć minut, w łapie trzymaj mocno i kombinuj Nigdy nie daj sobie wmówić, że nie warto żyć nie warto z wiarą podartą Upadek boli bardzo wiem, ale wstań i walcz dalej, walcz dalej [Verse 2] Pod naporem porażek ludzie pękają jak szyby Szukając rozwiązania w gdyby, to albo tamto, znam to, to nic nie da Ty nie bądź jak ten biedak Ej, tak naprawdę wiele zależy od nas Można walczyć - proste, albo można się poddać Oddać wszystko diabłu, zostać z niczym, a na to właśnie Bracie on liczy Ćwiczyć silną wolę to proste Poczuj jak bardzo cieszy wewnętrzny postęp Idź po swoje, co jest chwytaj marzenia Bo bez nich wierz mi, nic nie ma Więc nie rób sobie krzywdy i nie trać wiary Bierz ciężar na bary i ruszaj stary Jeśli ty sam nie uwierzysz w siebie, nikt tego nie zrobi bądź pewien [Hook] [Verse 3] Pamiętaj brachu nigdy się nie poddawaj Za swoje zbieraj brawa życie to ciężka przeprawa Wstawaj ziom wstawaj i nie marnuj życia Jakie jutro, co zacznij od dzisiaj Bądź jokerem wśród asów po swoje szczęście ruszaj Wykorzystaj czas tu byś nie mógł w miejscu ustać Zwątpienie twym paliwem, wyrzuć te myśli z głowy Zamiast najsłabszym ogniwem być, ty bądź gotowy [Hook]
Adam Stefan Lewandowski: W październiku 1984 roku rozpocząłeś studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Jeszcze w tym samym roku natrafiłeś na dość ciekawą, jak to kiedyś ująłeś, ulotkę sygnowaną przez „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego”. Skąd imię Marszałka Piłsudskiego przy Niezależnym Zrzeszeniu Studentów? Andrzej Anusz: Pojawienie się Józefa Piłsudskiego przy nazwie NZS UW to charakterystyczna i długa historia. W pierwszym okresie działalności NZS-u, czyli w okresie jego legalnej działalności, ta tradycja była obecna, ale nie była tak eksponowana. Po wprowadzeniu stanu wojennego, część tych samych osób, którzy wówczas działali, a nie byli internowani i nie wyjechali za granicę, uległo pewnemu rozproszeniu. Obok tych osób pojawiła się druga grupa, młodszych osób. AS: A wśród nich Ty… AA: Tak, można mnie do tej grupy śmiało zaliczyć. Jak wspomniałeś, przyszedłem na UW w 1984 roku i byłem przekonany, działając jeszcze w licealnych podziemnych organizacjach wydających nielegalne gazety, że NZS działa w podziemiu. Okazało się, że tak nie jest. Byli poszczególni ludzie, którzy przyznawali się, że wcześniej działali, natomiast struktur podziemnego NZS-u nie było. W związku z tym nastąpiła nie tyle reaktywacja, co powołanie nowego, podziemnego NZS-u. I to zrobiła głównie grupa studentów z Wydziału Prawa. A dla podkreślenia i pokazania, że to jest coś nowego, a jednocześnie w pewnym sensie kontynuacja swoistego rodzaju ducha starego NZS-u, ale z nowymi twarzami, podpisali pierwsze ulotki – sygnowane razem z Międzyzakładowym Robotniczym Komitetem „Solidarności” – „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego”. ASL: W Twojej książce „Wokół Marszałka” opisujesz nawet dokument bezpieki, która na podstawie tej ulotki sprawie operacyjnego rozpracowania nielegalnych struktur NZS-u nadała kryptonim „Marszałek”. AA: Bezpieka rozpoczęła rozpracowywanie naszej grupy pod kątem przynależenia do niej Agnieszki Romaszewskiej i Jarosława Guzego. W jednym z raportów, o którym wspominasz, pisali o tym, że na terenie warszawskich uczelni pojawiają się ulotki sygnowane przez NZS UW Józefa Piłsudskiego. I rzeczywiście - kryptonim sprawy , którą założyli, aby rozpracować grupę, nosił nazwę „Marszałek”. Ostatecznie okazało się, że Agnieszka Romaszewska i Jarosław Guzy już w omawianym okresie do NZS-u nie należeli. Agnieszka Romaszewska oczywiście działała w podziemiu, ale bardziej poza uczelnią. Od tej pory wszystkie już działania inwigilacyjne bezpieki wobec studentów UW nosiły kryptonim „Marszałek”. Andrzej Anusz odznaczony Medalem 100-lecia Odzyskanej Niepodległości (fot. fb/Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych) ASL: No właśnie. Wiemy, kim dla komunistów był Marszałek – kryptonimem jednej z wielu spraw. A kim był dla Was? AA: Piłsudski był dla nas sztandarem w walce o wolność – dosłownie i w przenośni, o czym później. Piłsudski, w najgorszym okresie walki z komunizmem, był dla nas symbolem niepodległości, jednoznaczności, twardej polityki antykomunistycznej. Myśmy Piłsudskiego dodali do nazwy naszej organizacji nawiązując do przedwojennej nazwy UW, czyli Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego (Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 26 sierpnia 1935 r. nadał Uniwersytetowi Warszawskiemu nazwę „Uniwersytet Józefa Piłsudskiego w Warszawie” – przyp. ASL). Tak więc mieliśmy świadomość, że nazwa „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego” rzeczywiście do końca nie była precyzyjna, ale już od początku tak się przyjęło i tak zostało. I w tym najcięższym okresie podziemnego NZS-u, czyli w latach 1984-88, przy wszystkich dokumentach, ulotkach, odezwach funkcjonowała właśnie ta nazwa. Później patron zszedł na plan dalszy z uwagi na to, że zaczęto ujednolicać nazwy NZS wszystkich uczelni w kraju, a inne nie miały patronów. ASL: Chyba jednak najważniejszym symbolem obecności Józefa Piłsudskiego w Waszych działaniach jest ogromny i słynny transparent z napisem „Uniwersytet Warszawski Józefa Piłsudskiego”. AA: Tak, w latach 1987-89 był to jeden z głównych symboli NZS UW. Pamiętam, że podczas pielgrzymki Papieża w 1987 r. do Polski w Warszawie byliśmy właśnie z tym transparentem. Traktowaliśmy go jako pewnego rodzaju nasz sztandar. Na demonstracjach wokół niego skupiało się bardzo dużo ludzi. Zdarzało się, że musieliśmy go bronić… ASL: …i nigdy nie został zdobyty? AA: Nigdy! W okresie strajków w 1989 wisiał na bramie UW. To był dla nas bardzo ważny symbol. ASL: Komuniści zacierali wszelkie ślady obecności przedwojennej Polski i idei niepodległościowej w społeczeństwie. Niszczyli zbiory biblioteczne, pomniki itd. Skąd wiedziałeś o tym, że UW ma patrona w postaci Józefa Piłsudskiego? AA: Z przedwojennych materiałów, książek, z domu… ASL: Tradycja rodzinna? To ona wpłynęła na Twoją działalność? AA: Tak, i tu możemy rozróżnić dwie historie. Pierwsza to nawiązanie do okresu przedwojennego. Pradziadek, Antoni Anusz, był piłsudczykiem, posłem II RP, a wcześniej członkiem Organizacji Bojowej PPS. Wydawał dużo publikacji na temat Marszałka i polityki w ogóle. Wszystkie jego pozycje książkowe miałem u siebie. On był jedną z pierwszych osób, która rozpoczęła taką akcję podkreślenia roli Piłsudskiego w historii. Można powiedzieć, że był pierwszym hagiografem Marszalka. Poświęcił mu kilka politycznych broszur. I właśnie te książki przechowywałem w jednym miejscu razem z drukami drugiego obiegu. ASL: Często udostępniałeś mieszkanie w celach działań opozycyjnych. Jak udawało ci się to wszystko ukryć przed bezpieką? Przecież to nie lada wyzwanie w tamtym okresie. Andrzej Anusz "Wokół Marszałka" AA: Miałem wszystko w jednej torbie. Dzięki temu łatwiej można było w szybki sposób ukryć całą nielegalną publicystykę. Chowałem to na ogólnodostępnym korytarzu klatki schodowej domu, w którym mieszkałem. ASL: Wróćmy do twojego rodzinnego domu. Mamy 100. rocznicę największego zwycięstwa polskiego oręża w XX w. Co Antoni Anusz robił w 1920 roku? AA: W kwestii zwycięstwa nad bolszewikami Antoni Anusz uważał, że główną w tym rolę odgrywał Józef Piłsudski. Mój pradziadek miał w tym okresie poważną rolę. Był szefem komisji wojskowej w Sejmie, czyli siłą rzeczy miał stały kontakt z Marszałkiem. Zresztą Piłsudskiego znal z OB PPS od 1903 i być może to sam Marszałek zasugerował, aby Antoni Anusz został szefem tej komisji. Do tego Antoni Anusz był zastępcą członka Rady Obrony Państwa, a potem został członkiem Rady, najważniejszego organu podczas wojny. Po trzecie był szefem komórki propagandowej ROP. Więc Antoni Anusz to była jedna część tradycji. Druga część to Armia Krajowa. Mój ojciec był zaprzysiężonym członkiem AK – Kedywu siedleckiego. Brama uniwersytecka przy Krakowskim Przedmieściu podczas protestu studenckiego w 1989 r. ASL: Jak generalnie w NZS-ie podchodzono do pamięci historycznej? Jak obchodziliście ważne dla niepodległej Polski rocznice? AA: NZS, jak cała opozycja, wpisywał się w tzw. politykę rocznic. Rozróżnialiśmy dwie pule rocznic. Jedna to rocznice ogólnokrajowe, które uważaliśmy za ważne i obchodziliśmy je w formie zamawianych mszy, druków, ulotek, demonstracji. To oczywiście Święto Konstytucji 3 maja i 11 listopada – to daty fundamentalne. Druga pula to nasze wewnętrzne, środowiskowe święta. To 17 lutego – rejestracja NZS-u i marzec 1968. Na końcu pragnę podkreślić i przypomnieć jeszcze jedną niezwykle ważną rzecz. NZS to była pierwsza legalna, podkreślam, legalna z punktu widzenia PRL organizacja, która w swoim programie miała hasło odzyskania przez Polskę niepodległości. ASL: Pamiętajmy o tym. Dziękuję za rozmowę.
logo dzielnicy nigdy sie nie poddawaj tekst